Klifowi wędkarze z Algarve...

piątek, marca 11, 2016 Sagitta's world 1 Comments


Dzisiejszy post powstał z tęsknoty za latem... Przenoszę się z chłodnej i nieco pochmurnej Szwajcarii do ciepłej i słonecznej Portugalii.

W zeszłym roku pierwszy dzień jesieni witaliśmy na wybrzeżu Algarve. Temperatura powyżej 30°C. Słońce. Bezchmurne niebo. Błękit oceanu. Czerwień klifów. Taką jesień lubię! :)

Zatrzymaliśmy się w Carvoeiro, miejscowości pomiędzy Faro i Lagos (czyt. Lagosz - wszystko, co ma na końcu 's' jest w portugalskim 'eSZem', nawet Nuno Gomes[z]). Mieszkaliśmy w położonym na klifie hotelu - "Tivoli Carvoeiro", który mogę zdecydowanie polecić. Nie ma w okolicy hotelu, który oferuje tak wspaniały widok na ocean, pyszne śniadania, urozmaicony 'bufet obiadowy' i dodatkowo ceny nie są z kosmosu. W ogóle ceny w Portugalii są bardzo przystępne i piszę to nie z perspektywy nierzadko chorych szwajcarskich cen, które mi towarzyszą codziennie, ale z punktu widzenia osoby, która przelicza każdą walutę na złotówki. Ok, franki musiałam przestać przeliczać na złotówki, bo gdybym robiła to dalej, na obiad jedlibyśmy chleb z masłem, popijając wodą z kranu ;) Ale nawet w Szwajcarii zdarza się, że ceny produktów we frankach po przeliczeniu na złotówki są niższe niż w Polsce (np. elektronika, perfumy).

Wybrzeże Algarve obejmuje całe południowe wybrzeże Portugalii, od 'końca Europy' - "Cabo de São Vicente" ("Przylądka Świętego Wincentego", czyli najbardziej na południowy zachód wysuniętej części Europy) - aż do granicy z Hiszpanią. Zachodnia część Algarve jest rajem dla surferów - wybrzeże wystawione jest tu na silne działanie fal oceanicznych i wiatru. Południowa część wybrzeża natomiast osłonięta jest przed bezpośrednim naporem fal, a woda ma zdecydowanie wyższą temperaturę. Dodatkowo znajdują się tu piękne, różnorodne plaże, urocze zatoczki i wysokie klify. Temat plaż poruszę w kolejnym poście dotyczącym Portugalii (przedstawię Wam najładniejsze z nich, które udało mi się odwiedzić). Teraz chcę się skupić na klifach. I wędkarzach...

Widziałam w swoim życiu sporo wędkarzy. Hobby naszego szwajcarskiego sąsiada to również wędkarstwo - kochamy to jego hobby, bo często w letnie weekendy słyszymy dzwonek do drzwi i wiemy, że łowy były udane, a na obiad będziemy smażyć jakiegoś szczupaka lub sieję. Ale, ale... Zarówno sąsiad, jak i ci wędkarze, których widziałam, to sobie trochę tak na luzie i w spokoju te ryby łowią. To, co zobaczyłam w Portugalii trochę przyspieszyło bicie mojego serca. Czegoś takiego w tym swoim życiu jeszcze nie widziałam. Łowienie z klifów.

Raz nas ten 'spektakl' przyciągnął na dobre pół godziny. Obserwowaliśmy z paroma innym osobami Pana, który stojąc na samym kraniuszku klifu, twardo na nogach (moje już dawno zmiękły), wyginając się ostro do tyłu, zarzucił wędkę. I czekaliśmy razem z nim. Coś się tam wędka poruszyła, wędkarz wstał - będzie ryba. Trochę czasu zajęło zanim ją wciągnął, już szykowaliśmy się do oklasków, a tu... ryby nie ma... Oooooo, smuteczek straszliwy. Ale wędkarz się nie poddał, założył robaka, wygiął się ponownie i wędkę zarzucił. Nie wiemy, czy tym razem udało się coś złowić. Woleliśmy odejść, coby się chłop już nie stresował.

Ryby, które udaje się złowić, trafiają oczywiście na portugalskie stoły. Najbardziej znanym daniem obiadowym są (przepyszne!) sardynki pieczone na grillu, podawane z ziemniakami i surówką. Ale ulubiona ryba Portugalczyków to dorsz - bacalhau - zasolony i suszony. Robi się z niego tyle potraw, ile dni w roku. Niestety byliśmy tam dni osiem...

1 komentarz :

  1. "Matkie Boskie". Tyle czasu szukam i pierwszy post, który cokolwiek mówi nt. moczenia kija w portugalskich słonych wodach. Dziękuję za ten skromny lecz tak porzmadany okruch wiedzy!

    OdpowiedzUsuń